Kilka dni temu prowadziłem szkolenie z grupą menadżerów liniowych firmy produkcyjnej. Rozmawialiśmy o procesie egzekwowania. O tym, jak budować samodzielność i odpowiedzialność pracowników. Pojawił się wątek pracowników, którzy nie stosują się do uzgodnionych zasad, łamią je, naruszają. Nie pomagają rozmowy, groźby, kary, straszenie poważniejszymi konsekwencjami. Kiedy pytałem, dlaczego tak się dzieje, pojawiały się różne odpowiedzi: „brak wsparcia z góry”, „nie mam żadnych narzędzi”, „co mogę mu zrobić”, „a w ogóle to jest dobry pracownik”. Zapytałem zatem jak to jest, czy oni (menadżerowie) chcą pilnować zasad, czy też nie? Chcą, żeby ludzie respektowali zasady, czy są to tylko pozorne zasady? I tu pojawiła się konsternacja, bo okazało się, że u podstaw leży osobista decyzja menadżera. Żeby iść dalej niezbędna jest odpowiedź na pytanie: Czego w tej sytuacji chcę?
Żeby iść dalej niezbędna jest odpowiedź na pytanie: Czego w tej sytuacji chcę?
Podobnie dzieje się w życiu prywatnym. Weekend spędziliśmy ze znajomymi. Przy wieczornej kolacji wywiązała się dyskusja. Ktoś narzekał na szefa, ktoś na żonę, ktoś inny na dziecko. Zacząłem zadawać pytania i próbować przekonywać, że nikt nie ma kontroli nad zachowaniem kogoś - może mieć wpływ, ale często wpływ ten jest bardzo ograniczony. Każdy jednak może zmienić SWOJE zachowanie. Może podjąć decyzję, czy być w relacji z drugą osobą, pracować w tej firmie, robić coś za dziecko. Przekonywałem, że żeby ktoś coś zrobił, musi poczuć potrzebę, a jeśli tej potrzeby nie czuje, to nie zmienia swojego dotychczasowego działania. Jeśli mama podsuwa codziennie śniadanie pod nos, to dlaczego dzieciak miałby wpaść na pomysł, że ma sam sobie zrobić śniadanie? A gdyby zmienić perspektywę, poszukać wyboru w każdej sytuacji? W przypadku menadżera - jeśli chcesz pilnować zasad, to ogłoś je i konsekwentnie reaguj w przypadku ich łamania. Nasilaj reakcję, aż do rozstania z pracownikiem włącznie. Ale na początek odpowiedz sobie na pytanie: czy jestem na to gotów/gotowa? Jeśli odpowiedź brzmi nie, to nie oszukuj się, przestań udawać i złościć się na pracowników za własną decyzję.Żeby było jasne, jestem przeciwny karaniu i zwalnianiu ludzi, ale uważam, że ludzie mają prawo się zwolnić sami, bo nie chcą respektować zasad. To ich wybór. Obowiązkiem menadżera jest im to uświadomić. Być ciągle niezadowolonym z własnych decyzji jest dla mnie - powiem to kategorycznie - bez sensu. To tak, jakby chodzić z kamieniem w bucie, narzekać, że niewygodnie, ale nie zatrzymać się, żeby go wyjąć. Życie jest tylko jedno i szkoda być nieszczęśliwym z własnych wyborów. One oczywiście mogą okazać się nietrafione, może nie być tak słodko, jak się spodziewaliśmy, może być inaczej. Ale to jest nasze inaczej. Dopiero po czasie zorientowałem się, że każde moje pytanie i stwierdzenie dotyczące dokonywanego wyboru i podejmowanej decyzji powodowało strach, smutek, zniechęcenie (albo tak przynajmniej to odczytałem). Konfrontowało zarówno znajomych, jak i menadżerów z ich działaniami. Podczas rozmowy nie mogłem zrozumieć. Czego oni się boją? Co się dzieje, że nie chcą zaakceptować tej perspektywy i ruszyć do działania? Przecież to jest takie uwalniające, fajne kiedy podejmujesz decyzję i kreujesz rzeczywistość wokół siebie. Przynajmniej dla mnie. Jasne, że jest ryzykowne, że budzi się lęk i niepokój, ale mamy wpływ, kreujemy rzeczywistość. Dotarło do mnie, że to był strach przed odpowiedzialnością. Bo wolność wyboru ma po drugiej stronie odpowiedzialność za wybór.
wolność wyboru ma po drugiej stronie odpowiedzialność za wybór.
Kiedy uświadomisz sobie, że wszystko zależy od Ciebie, to zdajesz sobie sprawę, że nie możesz na nikogo zrzucić odpowiedzialności. Że to, jak się czujesz, szczęśliwy lub nie, zadowolony ze współpracy lub nie, zależy wyłącznie od Ciebie. Wcześniej mogłeś obarczać odpowiedzialnością szefa, męża, dziecko, miasto, rodzinę, rząd, a nagle … jesteś sam, nieosłonięty, wybierający. TY jesteś odpowiedzialny/odpowiedzialna za to, jak się czujesz. Pytania są łatwe, odpowiedzi nieco trudniejsze, a to, co z nich wynika, najtrudniejsze.